„Paradoks wyboru”
recenzja książki i merytoryczne perełki
Wspaniale jest móc wybierać. Decydować o swoim życiu. Korzystać z produktów, które świetnie wpisują się w Twoje potrzeby. Co się jednak dzieje, gdy wybór jest OGROMNY? Gdy na każdym kroku potrzebujesz podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność? O tym właśnie jest “Paradoks wyboru”. O pułapce w którą nieświadomie wpadamy.
1. Ogólne wrażenia
Po lekturze tej książki straciłem przyjaciela. A dokładniej rzecz ujmując, patrzę teraz draniowi na ręce, żeby nie wbił mi noża w plecy. Ten niegodziwiec ma na imię … wybór.
Barry Schwartz opisuje w swojej książce coś niezwykłego i zaskakującego. Pokazuje drugą stronę medalu. Odkrywa za ile bólu w naszym życiu, poczucia winy i rozczarowań jest odpowiedzialny rozbudowany wybór. Ta teza podważa bardzo głęboko zakorzenione w naszej kulturze przekonania, że
“Im więcej wyboru, tym więcej wolności i dostatku.”
Okazuje się, że często jest dokładnie odwrotnie. W książce znajdziemy na to ogrom dowodów w postaci badań naukowych i historii z życia autora i wielu innych osób. Szkoda trochę, że miażdżąca większość z nich jest głęboko osadzona w amerykańskich realiach, które w niektórych kwestiach mocno różnią się od naszych. Jednak wnioski płynące z książki śmiało można zastosować do mieszkańców każdego zachodniego kraju. I Polski.
Mimo tych amerykanizmów, “Paradoks wyboru” czytałem z przyjemnością, z coraz szerzej otwierającymi się oczami.
2. Merytoryczne perełki
a) wybór wkrada się w każdą dziedzinę naszego życia – Barry Schwartz nie musiał mnie informować o tym, jak dużo wyboru jest przy zakupach. Sam tego na co dzień doświadczam, gdy szukam żółtego sera w znanym wszystkim markecie. Żeby wyłowić ten, który lubię, potrzebuję przeskanować z 30 innych opakowań. A jeszcze obsługa perfidnie co jakiś czas chowa go na inną półkę. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że wybór dźga nas palcem w żebra również w wielu innych, poważniejszych dziedzinach.
- wybieramy jak się zabezpieczać (seksualnie też, teraz jednak myślałem o finansach… czy brać AC do auta? czy ubezpieczać mieszkanie? czy ubezpieczać swoje życie? Jeśli tak, to od czego? od wypadku, choroby, niezdolności do pracy?)
- wybieramy jak pracować (z biura czy z domu? zostać jeszcze w tej firmie czy już szukać kolejnej? brać łatwe ale małe zlecenia czy szukać dużych, ale trudnych do zdobycia?)
- wybieramy jak zakładać rodzinę (z tą czy z tym? mieszkać razem czy osobno? brać ślub czy nie? kościelny czy cywilny? mieszkanie blisko pracy czy z większym metrażem? mieć dzieci czy nie? kiedy mieć dzieci?)
- wybieramy swoją tożsamość (czy odpowiada mi moja płeć czy też chcę ją zmienić? czy jestem patriotą i promuję swój kraj czy myślę o sobie, jako o obywatelu świata? czy wierzę w Boga czy nie? jeśli wierzę, czy mam zostać przy religii rodziców czy szukać własnej?)
Kiedyś wszystko było proste, bo choć wybór pozornie istniał, to domyślna opcja była tak silna (małżeństwo, dzieci, wierzenie w Boga), że mało kto się zastanawiał nad tym, że można inaczej. Dużo się w tej kwestii zmieniło.
Tożsamość nie jest już czymś, co dziedziczymy. Teraz sami ją wybieramy.
A że są to trudne wybory i dotyczą niezwykle istotnych spraw, część naszego “procesora” myślowego jest stale zajęta tego typu rozważaniami.
Jeśli dołożymy do tego codzienne dylematy zakupowe (którą z 50 wędlin kupić?), towarzyskie (iść na tę imprezę?) i zawodowe (które zadanie jest teraz najważniejsze?), okaże się, że
“Jesteśmy permanentnie przeciążeni liczbą wyborów, które musimy dokonać. I każdy kolejny jest coraz trudniejszy.”
b) wybór boli – oczywiście brak wyboru może być nawet gorszy. Wielu mieszkańców Polski pamięta jeszcze czasy, kiedy półki sklepowe był puste lub zapełnione octem. Partia polityczna była tylko jedna i wybierała za nas (wbrew nam?), jak mamy żyć. Doczekaliśmy się jednak czasów, w których
“Wybór przestał być błogosławieństwem, a stał się ciężarem.”
Czemu tak go odbieramy? Co jest złego w wyborze?
- ogromna odpowiedzialność – wyobraź sobie, że Twoje dziecko miało poważny wypadek. Przywozisz je do szpitala, a tam lekarze mówią, że to Ty masz wybrać, którą z 3 (metod) operacji personel medyczny ma zastosować. Nawet jeśli wybrałbyś “dobrze”, czyli tę operację, która ma największą szansę powodzenia – może się okazać, że w jej wyniku Twoje dziecko umrze. A Ty będziesz musiał żyć z tą myślą do końca swoich dni. Że gdybyś wybrał inaczej, Twój syn mógłby wciąż żyć.
O ile lepiej byłoby zostawić ten wybór lekarzom? Którzy mają większą wiedzę, chłodniejszy osąd i w razie najgorszego – to ich decyzja, a nie Twoja, przyczyniła się do śmierci Twojego dziecka.
“Ten kto podejmuje wybór, bierze za niego odpowiedzialność.”
- mniejsza odpowiedzialność – nawet przy mniej tragicznych sytuacjach, wybór może być źródłem poczucia winy. Jeśli kiedyś miałeś 2 pary spodni do wyboru i żadna z nich dobrze na Tobie nie leżała, kto był winny? Sklep i jego słabe zaopatrzenie! Jeśli jednak masz 60 spodni do wyboru – w różnych rozmiarach, kolorach czy fasonach i kupisz te, w których słabo wyglądasz – kto ponosi za to odpowiedzialność? Ty! Gdybyś tylko poświęcił więcej czasu – lub wziął na zakupy koleżankę, która ma wyczucie stylu, na pewno dokonałbyś lepszego wyboru.
- eskalacja oczekiwań – dwa lata temu szukaliśmy z Żoną telewizora. Po tym jak odwiedziliśmy sklepy internetowe, opadły nam szczęki. Tyle możliwości! Producent, przekątna, rozdzielczość, częstotliwość odtwarzania, funkcje SMART TV, 3D, WIFI i milion innych. Po miesiącu poszukiwań, robienia zestawień i kłótni małżeńskich – w końcu wybraliśmy. Kupiliśmy najlepszy telewizor, jaki kiedykolwiek mieliśmy i to w rozsądnej cenie. Jaki jednak był nasz odbiór tego produktu? Rozczarował nas. Spodziewaliśmy się czegoś więcej. Był bardzo dobry, ale nie tak olśniewający, by spłacił wiele godzin męczarni związanych z wyborem.
“Przez wybieranie w setkach egzemplarzy nasze oczekiwania poszybowały tak wysoko, że prawdopodobnie żaden produkt by ich nie spełnił.”
- koszty alternatyw – gdy wracałem ze Stanów i do kolejnego lotu miałem 3 godziny – postanowiłem wstąpić do sklepu wolnocłowego na lotnisku. Od razu skierowałem się do półek z perfumami, które można było nabyć w bardzo okazyjnej cenie. Nawąchałem się znanych marek za wszystkie czasy. Z nosem pełnym zapachów i lekko zamroczoną świadomością, wybrałem 3 perfumy, które podobały mi się najbardziej. Jednak zdecydowanie się na jeden z nich było jak przydzielenie przez Parysa złotego jabłka dla jednej z trzech bogiń. Każda oferowała coś wyjątkowego i trudno się było zdecydować. Czas odprawy zbliżał się jednak nieubłaganie i w końcu wziąłem perfumy nr 2 i pobiegłem w kierunku bramki G35. W międzyczasie zapłaciłem za flakonik. Chyba. Ważniejsze jest jednak to, co działo się ze mną w samolocie. Zamiast rozkoszować się widokiem nieba i lodowej Grenlandii, zamiast prowadzić ciekawą rozmowę ze współpasażerami lub nawet zamiast oglądania filmów na małym ekranie w fotelu przede mną – co robiłem? Katowałem się w myślach, że podjąłem złą decyzję zakupową. Że jednak trzeba było wziąć inne perfumy.
Z kolei jeśli chodzi o perfumy, które wybrałem, łatwiej przychodziło mi do głowy to, co mi w nich nie odpowiadało, a trudniej ich mocne strony. To są właśnie koszty alternatyw. Żal nam wszystkich korzyści, które inne produkty mogły nam zapewnić. Nawet jeśli podjęliśmy najlepszy możliwy wybór. Im więcej alternatyw, tym większy ból.
“”Wyraźnie widziałem korzyści alternatywnych produktów, których nie wybrałem, a nie dostrzegałem ich wad.”
c) jak ułatwić sobie życie – skoro podejmowanie decyzji jest tak wyczerpujące i bolesne, co możemy zrobić, by zmniejszyć ich negatywny wpływ? Barry Schwartz daje nam kilka cennych podpowiedzi:
- przenieś decyzyjność na kogoś innego – znajdź specjalistę, któremu ufasz w sprawie inwestowania i niech to on decyduje, w których funduszach będziesz trzymać swoje pieniądze. Znajdź ubezpieczyciela, który dobrze rozumie Twoje potrzeby i niech to będzie jego zadanie, by zaproponować Ci najlepszy dla Ciebie produkt
“”Wyraźnie widziałem korzyści alternatywnych produktów, których nie wybrałem, a nie dostrzegałem ich wad.”
- zautomatyzuj wybór – dobrze przemyśl powtarzalne decyzje zakupowe, np. dotyczące produktów spożywczych, a potem się ich trzymaj. Ignoruj inne produkty, bądź jak samonaprowadzająca się rakieta, która konsekwentnie leci do celu. Być może umknie Ci jakaś promocja albo nowy i odrobinę lepszy produkt. Jednak zaoszczędzony czas i zasób samokontroli (który zużywa się podczas podejmowania decyzji) z nawiązką Ci to wynagrodzą.
- bądź satysfakcjonalistą – a nie maksymalistą. Czyli szukaj produktów, które są “wystarczająco dobre“, niekoniecznie najlepsze.
- dokonuj nieodwracalnych wyborów – tak, wiem. Wydaje się to sprzeczne z intuicją. Mnie też perspektywa braku możliwości cofnięcia decyzji czasem przeraża. Badania pokazują jednak jednoznacznie, że jeśli nie da się czegoś zmienić, to łatwiej nam się z tym pogodzić i rzadziej wracamy myślami do tego, czy podjęliśmy dobrą decyzję.
“Paradoks wyboru” to kolejna książka, obok “Drive”, która stawia na głowie założenia, w które większość z nas bezrefleksyjnie wierzy. Mocno opiera się na badaniach naukowych, dlatego spostrzeżenia Barry’ego Schwartza są wiarygodne i warto wziąć je sobie do serca. W książce mamy bardzo precyzyjną diagnozę, dlaczego wybory dostarczają nam tylu problemów. Na szczęście autor nie zostawia nas samych z tymi trudnościami. Opisuje też jak poradzić sobie z nadmiarem wyborów.