Zakazane Słowa w rozwoju osobistym
Wielu trenerów i niejedna książka poświęcona rozwojowi osobistemu przekonuje nas, że są słowa, których powinniśmy wystrzegać się jak ognia. Jeśli tylko chcemy stać się LUDŹMI SUKCESU. Czy aby na pewno powinniśmy wykreślić ze swojego słownika takie wyrazy jak: problem, muszę, nie czy ale? W dzisiejszym wpisie rozprawimy się z kilkoma mitami.
-
MUSZĘ
Słowo muszę w środowisku rozwojowym zostało napiętnowane. Po jego usłyszeniu większość adeptów samorozwoju zapyta: To musisz czy chcesz?
Zakładając, że gdy człowiek powie muszę, nie będzie zmotywowany, żeby to zrobić. Gdy jednak stwierdzi, że chce, dużo łatwiej zbierze się do działania. Nie wiem, jakie jest Twoje doświadczenie w tym temacie. Dla mnie ta sztuczka z zamianą brzmi tanio i naiwnie.
Nie widzę nic złego w tym, że pewne rzeczy muszę zrobić. Jeśli chcę mieć czyste mieszkanie, to muszę posprzątać. Zakładając oczywiście, że nie jestem burżujem, którego stać na wynajęcie pokojówki. Najczęściej wcale nie mam na to ochoty. Powiedzenie sobie: chcę umyć podłogę, chcę wytrzeć kurz z regałów, chcę odkurzyć w niczym nie pomaga. Założenie, że w życiu będziemy robić tylko to, co chcemy, jest zarówno błędne jak i szkodliwe.
Nie jest sztuką zmotywowanie się do robienia rzeczy, które chcemy wykonać. Prawdziwa siła polega na posiadaniu determinacji do robienia czegoś, co nie jest przyjemne (musimy to zrobić), ale daje to duże korzyści. -
PROBLEM
Prawie wszyscy w środowisku rozwoju osobistego będą Cię przekonywać, że problem to takie negatywne słowo i dużo lepiej będzie je zamienić na inne:
wyzwanie
szansa
okazja
Czy nie brzmi to lepiej? Czy nie sprawia, że trudna sytuacja wydaje się łatwiejsza do przezwyciężenia? Nie dodaje Ci energii, motywacji, powera do działania? Jeśli tak, to super. Jeśli faktycznie taka podmiana Ci pomaga, korzystaj z niej dalej.
Mnie, podobnie jak w poprzednim przypadku, niespecjalnie ona przekonuje.
Po pierwsze: nie muszę zamieniać słowa problem na inny wyraz, by myśleć o danej sytuacji w kategoriach wyzwania, szansy czy okazji. Nie tak dawno miałem problem z kolanami. Bolały mnie przy każdym intensywniejszym wysiłku fizycznym. Nie byłem pewny czy jeszcze pojeżdżę w życiu na nartach, a kocham to robić i każdą zimę od 6 roku na życia spędzałem zjeżdżając na boazerii.
Mając świadomość, że mój problem z miesiąca na miesiąc stawał się coraz bardziej poważny – zdecydowałem się podjąć działania – wykonać badania, a następnie podjąć rehabilitację. Nie sądzę, że gdybym mówił o wyzwaniu z kolanami albo szansie na polepszenie kondycji kolan podjąłbym leczenie wcześniej. Dużo ważniejsze było dla mnie zobaczenie potencjalnych negatywnych konsekwencji – brak możliwości uprawiania sportów, nie tylko zjeżdżania na nartach.
Po drugie: nie bądźmy śmieszni. Jeśli chciałbyś konsekwentnie zamieniać problem na wyzwanie czy szansę, problem żołądkowy byłby … żołądkowym wyzwaniem? Szansą na zdrowy żołądek?
Lekarz pyta: Z czym Pan do mnie przychodzi? Co Panu dolega?
Pacjent odpowiada: Żołądkowe wyzwanie! / Szansa żołądkowa!
Gdy ktoś straci pracę nie będzie popadał w finansowe tarapaty czy nie będzie miał problemu z finansami, ale zmierzy się z finansowym wyzwaniem czy dostanie szansę na polepszenie swoich finansów? Jak śmiesznie i absurdalnie to brzmi?
Po trzecie: nie oszukujmy samych siebie i nie zakłamujmy rzeczywistości. Często pierwszym krokiem do rozwiązania problemu, jest przyznanie się, że posiadamy PROBLEM. Nie wyzwanie, nie szansę, nie okazję – problem. Z alkoholem, hazardem, filmami porno, siedzeniem godzinami na fejsie, relacjami z bliskimi osobami lub samym sobą. Zamiana słowa w tym przypadku daje nam tylko wymówkę do tego, żeby nie potraktować problemu wystarczająco poważnie i zacząć nad nim pracować.
To nie słowo problem lub wyraz wyzwanie sprawi, że weźmiesz się do roboty. Lecz uzmysłowienie sobie konsekwencji swojego zachowania – zobaczenie tego, do jakich negatywnych skutków będą prowadzić lub wyobrażenie sobie poprawy jakości życia, jeśli zaczniesz postępować inaczej. -
NIE
Słyszałeś o tym, że nie wolno mówić nie? Że nasz mózg nie jest w stanie zrozumieć / przyswoić słowa nie? Jeśli tak, nie jesteś jedyną osobą, której nieszczególnie wykształceni trenerzy, po przeczytaniu nie więcej niż dwóch książek o języku czy neurologii, próbowali wmówić nieprawdziwe informacje.
W poprzednim zdaniu czterokrotnie użyłem słowa nie. Czy z tego powodu Twój umysł zawiesił się do tego stopnia, że musiałeś go zresetować? A może potrzebowałeś wielokrotnie przeczytać to zdanie, żeby zrozumieć jego sens? Podejrzewam, że nie.
Historia o tym by Nie myśleć o różowych słoniach bynajmniej nie jest dowodem na ułomność naszego mózgu w rozumieniu słowa nie. Tak jak świadomość występowania dziesiątek iluzji wzrokowych nie powinna nas przekonać o tym, że nie warto wierzyć własnym oczom.
Nasz umysł faktycznie potrzebuje się trochę więcej nagimnastykować przy wielokrotnych negacjach: Czy nie mówiłem Ci, że nie pójście na ten mecz nie będzie opłacalne? Przy tak skonstruowanym pytaniu można się chwile zastanowić przed udzieleniem odpowiedzi.
Ale pojedyncze zaprzeczenia to bułka z masłem dla naszego umysłu.
Skąd więc mania na pozytywne formułowanie poleceń, celów itd.? Pozytywne sformułowania są lepsze nie dlatego, że nie zawierają słowa nie, ale ze względu na konkretne wskazanie pożądanego zachowania / stanu.
Gdy ktoś postawi sobie za cel: Nie bycie grubym – nie wiadomo, co to znaczy. Dla osoby ważącej 150 kg, może to być zejście poniżej 100 kg. Ale dla mężczyzny mierzącego 155 cm, nie bycie grubym może zaczynać się dopiero od 70 kg.
Określenie celu: chcę ważyć 65-70 kg będzie znacznie skuteczniejsze, ponieważ to sformułowanie jest konkretne i mierzalne. Gdy udzielisz mówcy informacji zwrotnej: Następnym razem nie poruszaj się po scenie bezcelowo – nie będzie to zbyt czytelna wskazówka.
Dużo lepiej jest określić, co należy robić (wskazać kierunek, podać przykład) niż poprzestawać na powiedzeniu, czego unikać. Następnym razem przemieszczaj się po scenie wtedy, gdy zaczynasz mówić o czymś innym – opowiadasz kolejną historię, wymieniasz następny argument.
Jestem przekonany, że taka uwaga będzie znacznie skuteczniejsza = będzie miała większą szansę na realną zmianę zachowania. -
ALE
Być może słyszałeś, że słowo ale działa jak kasownik. Ludzie zapominają, co było przed ale i koncentrują się na tym, co nastąpiło po nim. Sformułowanie to nie jest pozbawione sensu, ale sporo w nim przesady.
Właśnie złożyłem na Ciebie donos do urzędu skarbowego i jutro będziesz miał kontrolę, ale pożyczę Ci te 50 zł, o które mnie prosiłeś.
Czy w tym przypadku adresat wiadomości uprzejmie podziękuję za pożyczkę i nie zwróci uwagi na to, co było przed ale? Nie sądzę. Wiele osób potwierdzi jednak, że chętniej usłyszałoby:
1) Na robieniu grilla to Ty się nie znasz, ale fajny z Ciebie człowiek.
niż
2) Fajny z Ciebie człowiek, ale na to robieniu grilla Ty się nie znasz.
Dlaczego tak się dzieje? Prawdopodobnie dlatego, że jesteśmy przyzwyczajeni, że po ale nastąpi ten właściwy, bardziej prawdziwy komunikat. Setki razy słyszeliśmy, jak ktoś próbuje złagodzić negatywną informacje poprzez powiedzenie najpierw czegoś pozytywnego:
(Wiesz, że bardzo Cię lubię), ale nie mogę pożyczyć Ci tych pieniędzy
(Bardzo chętnie bym poszła z Tobą na tę randkę), ale wcześniej już się umówiłam z koleżanką na ten wieczór
(Widzę że bardzo się starasz), ale mam związane ręce – nie mogę Ci dać tej podwyżki
Gdy słyszymy ale, jesteśmy przekonani, że i tym razem nasz rozmówca posłużył się tym wybiegiem. Niekoniecznie tak musi być i tym razem, ale tak z góry zakładamy.
Co warto robić, mając świadomość tej tendencji?
(1) Gdy chcemy żeby pierwsza część naszego komunikatu nie została zakwalifikowana jako mniej istotna czy mniej prawdziwa, zamiast ale używajmy słowa jednocześnie.
(Wiesz, że bardzo Cię lubię), jednocześnie nie mogę pożyczyć Ci tych pieniędzy
(Widzę że bardzo się starasz), jednocześnie mam związane ręce – nie mogę Ci dać tej podwyżki Nie zmienia to bardzo dużo, ale ; – ) nieco łagodzi komunikat.
Niektórzy polecają by zastąpić ale poprzez i, jednak z mojego doświadczenia wynika, że jednocześnie brzmi naturalniej i lepiej się sprawdza.
(2) Gdy w jednym zdaniu zamierzamy udzielić pozytywnej i negatywnej informacji, a zależy nam bardziej na budowaniu relacji niż skutecznej zmianie, lepiej jest umieścić pozytywną uwagę po ale
zamiast: Uważam Cię za świetną dziewczynę, ale spóźniłaś się 15 minut na nasze spotkanie
powiedz: Spóźniłaś się 15 minut na nasze spotkanie, ale (i tak) Uważam Cię za świetną dziewczynę
zamiast: Pani syn jest zdolny, ale leniwy
powiedz: Pani syn jest leniwy, ale zdolny
Po raz kolejny zachęcam Cię do krytycznego myślenia i nie przyjmowania na wiarę informacji tylko dlatego, że słyszałeś je wielokrotnie. Nie ma potrzeby ulegania fobii i wykreślania ze słownika tak pożytecznych słów jak muszę, problem, nie czy ale. Korzystaj z nich w tych sytuacjach, kiedy są przydatne. Jeśli znasz inne zakazane słowa w rozwoju osobistym, napisz proszę o nich w komentarzu.