Ulepsz swoje otoczenie… Zamiast ulepszać siebie!
Coraz więcej ludzi, często zarażonych Sekretowym myśleniem, uważa że to oni są odpowiedzialni, za wszystko co dzieje się w ich życiu. Często słyszymy: Jesteś kowalem swojego losu lub Jeśli umiesz liczyć – licz na siebie. Czy jednak zawsze wina bądź odpowiedzialność leży po naszej stronie? A może zamiast zmieniać siebie, lepiej jest popracować nad otoczeniem? O tym w dzisiejszym wpisie.
Zanim jednak przejdziemy do rozwiązań, dokonajmy pewnej diagnozy. We współczesnym świecie ścierają się dwie konkurencyjne postawy: supermena i ofiary.
Postawa supermena zakłada, że wszystko jest (dla Ciebie) możliwe. Że jedyne ograniczenia są w Twojej głowie. Nic nie może Cię zatrzymać, jeśli tylko jesteś wystarczająco zmotywowany. W wersji ekstremalnej zakłada, że siłą własnej woli możesz skłonić Wszechświat, by w zębach przyniósł Ci pieniądze, miłość, sławę i wszystko, czego tylko pragniesz. Musisz tylko mocno chcieć i wizualizować sobie odpowiednie obrazy. Brzmi to bardzo kusząco i optymistycznie. Większość z nas chętnie przystałaby na takie rozwiązanie. Szkoda tylko, że wszystkie te założenia są nieprawdziwe. Świat nie działa w ten sposób i bardzo łatwo się o tym przekonać. Nie zawsze dostajemy to, co chcemy, nawet jeśli robimy wszystko, co w naszej mocy, aby tak się stało. Jeśli wierzymy w supermeńską ideologie, gdy tylko coś nam się nie uda, wniosek może być tylko jeden. Daliśmy ciała. Okazaliśmy się za słabi. To nasza wina. Przeżywając jedno rozczarowanie za drugim, zaczynamy coraz mocniej deprecjonować swoją wartość. Optymistyczna ideologia okazuje się źródłem wielkiego przygnębienia, a niekiedy i depresji.
Na drugim biegunie mamy postawę ofiary. Prowokuje ona do powtarzania takich myśli: Ktoś mnie niesprawiedliwe potraktował. Ktoś mnie oszukał, wykorzystał. Świat jest zły, ludziom nie można ufać. Ja nie jestem odpowiedzialny za swoje porażki, to wszystko przez tych niedobrych innych. Również i ta ideologia jest z gruntu nieprawdziwa. Oczywiście, że są sytuacje w których faktycznie ktoś nas oszukał i mimo bycia uważną osobą, nie daliśmy rady temu przeciwdziałać. Jednak nie branie w ogóle odpowiedzialności za swoje czyny kończy się wyuczoną bezradnością – postawą w której ukazujemy siebie jako słabą osobę, która samo o siebie nie potrafi zadbać i wymusza na innych wyręczanie jej we wszystkim. Nic dobrego z tego nie wynika.
Całe szczęście nie musimy wybierać pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Ekstrema prawie zawsze są niekorzystne. Potrzebujemy znaleźć złoty środek. Świetnie tę potrzebę wyraził Marek Aureliusz:
Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.
Zanim jednak stwierdzimy, że czegoś nie jesteśmy w stanie zmienić – mimo usilnych starań i naprężania siły woli – warto spróbować innego rozwiązania:
Ulepszenia NIE SIEBIE, ale swojego otoczenia!
Chip i Dan Heath, autorzy rewelacyjnej książki Pstryk, dokonują bardzo ciekawego odkrycia w tym temacie. Piszą, że:
coś, co wygląda jak problem tkwiący w człowieku, często jest problemem tkwiącym w sytuacji.
Dla poparcia tej tezy podają przykład badania naukowego (Briana Wansinka z Uniwersytetu Cornella), w którym niczego niepodejrzewającym kinomaniakom rozdawano popcorn przy okazji projekcji filmu Godzina zemsty z Melem Gibsonem. Choć popcorn był darmowy, przygotowano tak, by skrzypiał w zębach i smakował jak stary styropian. Naukowcy byli ciekawi, kto zje najwięcej popcornu. Ku ich zdumieniu okazało się, że to nie rozmiar człowieka – jego wysokość, waga czy tusza miała decydujące znaczenie. Nie bycie głodnym lub szczególna słabość do chrupiącego popcornu. Najwięcej stęchłej, prażonej kukurydzy zjedli … Ci, którzy dostali największe kubełki. Nawet Ci mniejszej postury czy wyjściowo najedzeni. Decydujący był rozmiar nie człowieka, a pojemnika!
Chcesz schudnąć?
Zamiast przeżywać wewnętrzne rozterki i próbować siłą woli powstrzymać się przed jedzeniem:
1) używaj mniejszych talerzy – dzięki temu nałożysz sobie mniejsze porcje, a w efekcie mniej zjesz
2) schowaj wszystkie pokusy – ciasteczka, czekolady, chipsy. Czego oczy nie widzą tego … żołądkowi nie żal. Mnie zamknięcie słodyczy w ciężko dostępnej szufladzie (genialny pomysł mojej Żony, dzięki Kochanie!) pozwoliło niemal całkiem wyeliminować wszystkie łakocie.
3) rozdaj słodycze znajomym – jeśli jednak boisz się, że na cukrowym głodzie i tak staniesz na krześle, żeby wyciągnąć słodycze, zawczasu się ich pozbądź, podarowując tym, którzy się z nich ucieszą.
Chcesz być bardziej produktywnym?
1) pracuj poza domem – mnie przeniesienie się z pracą z domu do mieszkania kolegi, pozwoliło na wzrost produktywności o 300%. Żadna inna technika – Zasada Pareto, Prawo Parkinsowa, Macierz Eisenhowera, tworzenie Planów Dziennych i Tygodniowych – nie okazała się choćby w połowie tak skuteczna jak oddzielenie miejsca pracy od miejsca odpoczynku. Dlaczego?
Bo w domu czyha na mnie wiele pokus. Gry komputerowe, ciekawe książki, nagła pilna potrzeba przearanżowania pokoju czy nawet miękkie łóżko. Nawet jeśli udało mi się oprzeć tym wszystkim przyjemnościom, to kosztowało mnie to tyle energii, że moja praca była dużo mniej efektywna.
Wystarczyło, że jak ludzie na etacie, zacząłem wychodzić z domu do pracy, a wszystkie te problemy zniknęły. Pracując u kolegi ani nie mam sposobności ani nie odczuwam pokusy by grać, spać czy lenić się w inny sposób.
2) stwórz nawyki – stworzenie nawyków to jedna z najlepszych inwestycji, których możemy dokonać. Zasoby naszej silnej woli są ograniczone i im częściej z nich czerpiemy, tym mniej ich nam zostaje na dalszą część dnia.
Zamiast zmuszać się do robienia mało przyjemnych rzeczy lub takich, o których łatwo zapomnieć – dużo lepiej stworzyć z tego nawykowe działanie. Wtedy bez udziału energii, uwagi czy właśnie silnej woli, będziesz wykonywać wartościowe czynności w swoim życiu. Więcej informacji na ten temat znajdziesz w kolejnych wpisach.
Dlaczego piszę o nawykach w kontekście ulepszania otoczenia? Bo to otoczenie może nam często podpowiedzieć, co mam zrobić, udzielić wskazówki.
Chcesz biegać zaraz po wstaniu? Zawieś sportowe ubrania na klamce od drzwi Twojej sypialni.
Chcesz pamiętać, gdzie dałeś klucze od mieszkania, auta czy portfel? Ustal stałe miejsce w Twoim domu, gdzie będziesz trzymał te przedmioty, które do perfekcji opanowały sztukę znikania.
Chcesz mieć lepsze relacje?
1) korzystaj z powiadomień – jednym z nawyków, które w sobie wyrobiłem, jest składanie życzeń urodzinowych moim znajomym z facebooka i linkedina. Nie muszę pamiętać, kto kiedy obchodzi swoje święto (w przypadku 1,5 tysiąca znajomych byłoby to bardzo trudne). Zamiast tego zdaję się na system przypomnień, którego nie muszę nawet programować. Jest na wyciągnięcie ręki, działa bez mojej ingerencji. Szkoda z niego nie korzystać.
Proste gesty sympatii, które nie wynikają z wyrachowania (nie oczekuję niczego w zamian) świetnie wpływają na relacje. Często złożenie życzeń jest dobrym pretekstem do odświeżenia znajomości i ciekawej rozmowy. Polecam każdemu. To tylko od 2 do 5 minut dziennie, które mocno procentują. Wyrabiasz sobie w ten sposób nawyk nie tylko składania życzeń, ale także myślenia o innych.
2) ustaw przypomnienia – dla najważniejszych osób w naszym życiu warto samemu ustawić przypomnienia. Dokładnie 590 dni temu ustawiłem sobie w ipodzie przypomnienie: Powiedz Aniołkowi, że go kochasz. Zrobiłem to w ramach żartu, bo przecież jeśli kogoś kochamy, nie potrzebujemy żadnych przypomnień.
Jednak dzięki temu, że słyszę dwa piknięcia codziennie o 18:00, już prawie od 600 dni, nieprzerwanie daje swojej Żonie znać, jak bardzo ją kocham. Czasem na żywo, czasem dzwoniąc, czasem wysyłając smsa. Najczęściej równo o 18:00, a czasami, gdy mam w tych godzinach spotkanie lub prowadzę szkolenie, robię to przy pierwszej przerwie.
Godzina 18:00 stała się naszą godziną. Codziennym rytuałem wzmacniającym naszą relacje. Nie muszę aktywnie o tym pamiętać. Nie robię sobie wyrzutów, że jestem złym mężem, bo o czymś zapomniałem. Bo otoczenie mi przypomina, jest moim zapasowym mózgiem, zaufanym asystentem lub niezastąpionym suflerem. Różnie możemy je nazwać.
Unikaj jak ognia popadania w skrajności. Zarówno postawa supermena jak i ofiary jest nieprawdziwa i co gorsza – szkodliwa. Bierz odpowiedzialność za swoje czyny, jednak pamiętaj, że mimo najlepszych intencji i starań, czasami coś nie wyjdzie i to nie z Twojej winy. Zanim jednak pogodzisz się, że tak już musi być, sprawdź czy poprzez ulepszenie otoczenia, nie jesteś w stanie osiągnąć efektu, na którym Ci bardzo zależało.