Dwie twarze rozwoju osobistego
Nie tak dawno do Internetu wyciekł film, na którym studenci w ramach ‘warsztatu z rozwoju osobistego’ uderzali się po twarzach na prośbę prowadzącego. Małe zamieszanie wywołał też artykuł ‘Coaching to ściema’. Na facebooku zaś możemy znaleźć fanpage „Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty” mający prawie 30 tysięcy lajków. Czy zatem rozwój osobisty w Polsce zmierza w stronę zasłużonego końca? Przekonajmy się.
Dziękuję wydawnictwu MT Biznes za dostarczenie książki Rafała Żaka „Rozwój osobisty. Instrukcja obsługi” do recenzji.
Odloty, patologie, bezmyślność
Niewątpliwie w świecie rozwoju osobistego jest nad czym popracować. I nie mam tutaj na myśli żądnych wiedzy i umiejętności uczestników szkoleń, ale samozwańczych trenerów, coachów i innych cudotwórców. Aby mianować się lekarzem trzeba skończyć długie i trudne studia, odbyć praktykę w szpitalu, a potem często zrobić specjalizację lekarską. Zupełnie inaczej jest w przypadku trenerów i coachów. Każdy może się nim nazwać, postawić stronę z gotowego szablonu na WordPressie, kupić zdjęcia na istocku z uśmiechniętymi ludźmi, sfabrykować opinie od ‘zadowolonych klientów’ i zacząć prowadzić szkolenia czy sesje coachingowe. Pół biedy, jeśli uczestnicy takich zajęć widzą niekompetencje prowadzącego i o tym głośno mówią. Wtedy rynek weryfikuje taki najgorszy sort trenerów ;–)
Znacznie gorzej, jeśli taki nieopierzony trener mówi z pewnością i entuzjazmem, a jego słowa noszą znamiona mądrości. W takiej sytuacji może on znaleźć grono swoich wielbicieli i docierać do coraz większej ilości osób, które pragną coś zmienić w swoim życiu. Podczas szkolenia czują motywację i moc, dzięki charyzmie prowadzącego, jednak gdy wracają do domu, wszystko z nich ulatuje jak z przekłutego balonu. Jakie jest więc rozwiązanie? Pojechać na kolejne szkolenie do tego trenera, co jest taki fajny i świetnie gada!
Niestety większość osób w Polsce zainteresowanych rozwojem osobistym nie ma świadomości, że jeżdżenie do tego samego trenera, na to samo szkolenie więcej niż raz, świadczy o nieskuteczności zarówno szkoleniowca jak i prowadzonych przez niego zajęć. Gdyby szkolenie było naprawdę wartościowe, rozwiązałoby Twoje problemy już za pierwszym razem. A skoro nie pomogło, to naprawdę nie warto znowu się na nie pchać. Robienie częściej niewłaściwych rzeczy nie pomoże.
Inna patologia typowa w pracy z coachem czy psychologiem to przywiązanie klienta do siebie. Znam przypadki osób, które spotykają się z coachem od 1,5 roku i są bardzo z tej współpracy zadowolone. Od coacha dostają wsparcie, akceptację, wyrozumiałość dla swoich błędów. Nawet od czasu do czasu coś mądrego im podpowie albo sami wpadną na rozwiązanie, dzięki jego pytaniom. Co mi przeszkadza w tej sytuacji? Każda relacja rozwojowa lub terapeutyczna (mentora, coacha, psychoterapeuty) powinna być terminowa. Trwa przez jakiś czas, a potem się ją kończy. Dlaczego? Bo klient powinien być w stanie funkcjonować samodzielnie, bez ciągłego wsparcia coacha. Po to właśnie podczas coachingu zwiększa się samoświadomość klienta, pomaga mu uświadomić zasoby, którymi dysponuje, żeby w przyszłości sam potrafił o siebie zatroszczyć. Coach czy terapeuta, który nie potrafi o to zadbać i przeciąć „pępowiny” w odpowiednim momencie jest albo niekompetentny albo egoistyczny i chciwy. Tak czy inaczej warto się trzymać od niego z daleka.
Nie wylewajmy dziecka z kąpielą
Mimo iż przykładów nieskuteczności czy wręcz szkodliwości zajęć rozwojowych jest więcej niż bombek na wrocławskiej choince w rynku, nie znaczy to wcale, że powinniśmy w całości zdelegalizować rozwój osobisty. Na szczęście jest wielu trenerów i coachów, którzy w swojej pracy bazują na czymś więcej niż tylko na własnym doświadczeniu. Zadają sobie trud, by dotrzeć do badań naukowych oraz najlepszych praktykach biznesowych. Wymieniają się doświadczeniami z kolegami i koleżankami po fachu, przechodzą superwizję (czyli nadzór ze strony bardziej doświadczonego trenera / coacha) itd. To wszystko sprawia, że prowadzone przez nich zajęcia dają wymierne rezultaty. Szczególnie widoczne jest to w świecie biznesu, który często jest znacznie bardziej wybredny niż typowy fan rozwoju osobistego. Właściciele firm i menadżerowie przykładają większą wagę do wyboru trenera oraz rozliczają go z efektów. A to sprawia, że na tym rynku są w stanie przetrwać Ci, którzy faktycznie pomagają innym rozwijać ważne umiejętności.
Światełko w tunelu
Jeśli idziesz po ciemku i nie wiesz czy właśnie zmierzasz w stronę rozwojowego szamba czy też świątyni mądrości – jest dla Ciebie nadzieja. Tym światełkiem w tunelu jest książka „Rozwój osobisty. Instrukcja obsługi” napisana przez Rafała Żaka. Rafał jest jednym z tych trenerów, którzy nie poprzestają na powtarzaniu obiegowych mądrości, ale docierają do źródeł – badań naukowych, analiz, twardych danych pokazujących co jest skuteczne, a co tylko sprawia takie pozory.
W swojej książce Rafał często w humorystyczny i ironiczny sposób prezentuje czym jest rozwój i jak najlepiej z niego skorzystać. Świetnie definiuje kluczowe pojęcia, takie jak kompetencje czy style uczenia się. Pokazuje różne możliwości, jakie dostarcza nam świat rozwoju, a wśród nich: szkolenia, trening w miejscu pracy, coaching i mentoring. Doradza też, które z nich warto wybrać w zależności od potrzeb i sytuacji. Rafał nie koloryzuje polskiej rzeczywistości rozwojowej. Niczym Mariusz Max Kolonko mówi jak jest, bezlitośnie pastwiąc się nad głupotami i oszustwami obecnymi na rynku.
Książka „Rozwój osobisty. Instrukcja obsługi” jest przemyślana, logicznie uporządkowana i kompletna. Jest w niej wszystko to, o czym młody adept samorozwoju powinien wiedzieć. Autor prowadzi nas za rękę od ogólnych pojęć i terminów, do szczegółowych rozwiązań, pokazując ich skuteczne i mniej udane wersje. A to zdecydowanie pomoże czytelnikowi w przyszłości podjąć racjonalne decyzję o tym, gdzie i jak się rozwijać. Dodatkowo, żeby nie przytłoczyć czytelników miejscami cięższą tematyką, Rafał przygotował ciekawostki rozwojowe w dwóch cyklach „Okiem szydercy” oraz „Ścinki, skrawki i smaczki”. Mimo iż nie są one najczęściej nośnikami ważnych treści, dodają książce lekkości i pikanterii.
Czy coś bym w tej książce zmienił? Cóż, fragmenty zatytułowane „Teraz Ty” miały pełnić funkcję ćwiczeń. W książce nie ma jednak przewidzianego miejsca na to, by cokolwiek w niej zapisać. Zamiast tego czytamy polecenie „Weź kartkę i ołówek”. Większość czytelników tego typu „poradnikowych” książek ma tendencję do tego, by ominąć ćwiczenia i przejść dalej. Autor nieszczególnie postarał się, aby temu zapobiec. Każde utrudnienie w postaci potrzeby znalezienia czystej kartki dodatkowo zmniejsza prawdopodobieństwo wykonania ćwiczenia przez czytelnika. Nie widziałem też wielu powiązań pomiędzy poszczególnymi ćwiczeniami, tak aby zrobienie ich wszystkich składało się na jakąś większą całość, jak numerki w krzyżówkowych hasłach.
Mimo tego zastrzeżenia gorąco polecam wszystkim zainteresowanym rozwojem osobistym przeczytanie książki Rafała Żaka. Dostarczy Wam odpowiedzi na wiele pytań i pozwoli uniknąć przynajmniej części błędów i pułapek.